jeden z najsmutniejszych filmów jakie widzialem, ryczalem na nim w paru momentach, juz więcej nic nie napisze bo sie rozklejam;)
Kuźwa, myślałem że to tylko ja... Fakt, były ze trzy takie momenty, gdzie mnie osobiście zmasakrowały, najbardziej chyba ta konfrontacja z teściami no i zakipiałem z gniewu na tego chłystka w sądzie, ale dobrze sędzia go utemperował i sprawę rozstrzygnął. No a rola Sandlera, zwłaszcza w porównaniu m.in. z Farciarzem Gilmore'em czy Mr. Deedsem, rzeczywiście niesamowita...