Po sukcesie "Shreka Trzecia" Dream Works mógł już praktycznie spocząc na laurach, bo główny przeciwnik Disney został pokonany. Nie wliczając w to oczywiście Pixara który w zakresie techniki i innowacji pozostaje liderem w fachu 3D. Po zmiażdżeniu Disney Animation, tworcy spoczeli na laurach i przygotowali nam pospolitego średniaka, którego znakiem rozpoznawczym ma być miód. O ile miodu w tym filmie sporo, to o ulu jako takim mowy nie ma. Szkoda że tworcy nie przygotowali czegoś będącego namiastką kontynuaji "Mrówki Z" z jednostką żyjącą "w wielkim świecie, tak wielkim, że o jego istnieniu na ma pojęcia".
Tutaj pszczółki wiedzą gdzie się znajdują i co ciekawe nawet potrafią rozmwaiać z ludźmi (z drugiej strony jak takie wielkoludy są w stanie usłyszeć takie drobiny, ale miejsza).
Film zaczyna się dobrze, potem płynnie się rozwija aż do momentu wprowadzenia absurdalnych całkowicie nierealnych sytucaji. Nie mam pretesnji w końcu to film animowany, ale jak do tej pory Dream Works dbał o realność w swoich filmach, gdzie pewnych barier nie przekraczano. Tutaj jest inaczej ale całośc prezentuje się naiwnie, i chwilami ma się wrażenie z przegdaną historyjką i nużącą. Gdzieś w połowie robi się po prostu nudno.
Na duży plus zasługują widoki Nowego Jorku i Central Parku, jak i sceny z lotem pszczół na zapylanie.
Na dłuższe wieczory czy deszczowe popołudnia.